W
czarnej,
aksamitnej, dalekiej przestrzeni,
widziane były
aksamitnej, dalekiej przestrzeni,
widziane były
niebieskie,
przeraźliwe oczy tropiciela.
Krzyk
ochrypły wyziera
z
paszczy miedzianej, krtanie go zszyły.
Idzie,
rozciągając ramiona ogniste,
z
uśmiechem fałszywym osacza
światło,
z trudem je wypacza
jak
hieny cieniste.
Nie
znajdziesz tam nigdy spokoju,
nękany
płomieniem cielesnym,
tak
trudno ci będzie uronić łzę.
Trzęsąc
się z zimna, bez kropli ze zdroju,
potkniesz
się, poczujesz bolesny
grot w
piersi … w sercu ciszę.