25 września 2011

- bez powrotu -




W czarnej, 

aksamitnej, dalekiej przestrzeni, 

widziane były

niebieskie, przeraźliwe oczy tropiciela.

Krzyk ochrypły wyziera

z paszczy miedzianej, krtanie go zszyły.



Idzie, rozciągając ramiona ogniste,

z uśmiechem fałszywym osacza

światło, z trudem je wypacza

jak hieny cieniste.



Nie znajdziesz tam nigdy spokoju,

nękany płomieniem cielesnym,

tak trudno ci będzie uronić łzę.



Trzęsąc się z zimna, bez kropli ze zdroju,

potkniesz się, poczujesz bolesny

grot w piersi … w sercu ciszę.